Rozpoczęliśmy nasz dzień odwiedzając ruiny Monte Albán. Pre-kolumbijske wykopaliska znajdują się na szczycie góry na wysokości prawie 2000 metrów nad poziomem morza. Przez setki lat miasto to było centrum politycznym i gospodarczym Zapoteków, aż gdy zostało niemal całkowicie opuszczone około roku 800 n.e.
Co za widok z Monte Alban! Taka lokalizacja miasta było korzystna pod wieloma względami. Było łatwo się tam obronić, niezliczone tarasy na stokach poniżej, zapewniały żywność dla miasta, nieskończony horyzont takiego miejsca umożliwiał codzienne obserwacje astronomiczne. Mała grupa wykształconych mężczyzn z pośród kapłanów miała wiedzę umożliwiającą obliczanie czasu upraw, czy też przewidywania przyjścia pory deszczowej. W obrębie głównego placu, dwa budynki służyły jako obserwatoria astronomiczne. Ich lokalizacja nie była przypadkowa. Zostały one usytuowane tak, że wraz z naturalnym ukształtowaniem terenu w pobliżu służyły one do określenia równonocy. Jeden z budynków posiada dodatkową unikalną cechę, wąski pionowy tunel we wnętrzu jego struktury służył do notowania przejścia słońca w zenicie.
Dla Zapoteków aby być tancerzem, żołnierzem, kamieniarzem, czy astronomem nie była to tylko kwestią pasji i talentu. W dniu urodzin dziecka, rodzice wiedzieli jaka jest przyszłość ich noworodka. Profesja każdego człowieka wpisana była w kalendarz. Aby dopełnić swego przeznaczenia, każdy chłopiec i dziewczynka otrzymywali odpowiednie wykształcenie. Ludzie nie mogli swobodnie wybierać swojego zawodu, tak jakby tego chcieli. Na podstawie układu gwiazd, każdy musiał podążać za swoją przepowiednią. W ten sposób syn rolnika mógł zostać dowódcą wojskowym, lub też na odwrót.
Boisko w kształcie przewróconej litery H posiada pochyłe, strome ściany. Nie były one miejscem dla widzów. Oryginalnie pokryte wapnem, miały wypolerowaną powierzchnię, która pomagała piłce stoczyć się w dół. Mecz obserwowany był z dwóch innych krańców. Boisko leżące w rogu głównego placu zostało zbudowane około roku 100 p.n.e.
Nigdy niedokończony, były klasztor Santiago Apostol, jako budowla wywarł na nas bardzo dobre wrażenie. Jest to niesamowita mieszanka wielu europejskich stylów architektonicznych z lokalnymi elementami fantazji i symboliki. W połowie XVI wieku, Zakon Dominikanów odpowiedzialny był za ewangelizację lokalnych Indian Miksteków i Zapoteków, lecz do zadania zbudowania tu klasztoru przydzielono tu tylko czterech mnichów. Budowa rozpoczęła się w 1556 roku, i oparta była na rodzimej ludności. Ciężka praca powierzona była niedoświadczonym, zredukowanym w statusie do niemal niewolników, robotników indiańskich. W ciągu niespełna 20 lat liczebność miejscowej ludności spadła drastycznie i budowa została wstrzymana. Czy spadek populacji Indian to jedyny powód, aby zatrzymać budowę? Prawdopodobnie nie, mogły istnieć inne przyczyny, takie jak brak funduszy, na przykład. Losy tego klasztoru są tak podobne do wielu kościołów, które odwiedziliśmy w Kalifornii Dolnej. W bardzo krótkim czasie po przyjeździe misjonarzy, zaczyna brakować robotników, aż wreszcie do ewangelizacji pozostaje mało kto.
Santiago Apostol jest popularny wśród lokalnych mieszkańców. W czasie naszej wizyty, spotkaliśmy ludzi którzy robili zdjęcia z okazji uroczystości pierwszej komunii. Byli też tacy, którzy przyszli aby świętować quinceañera, czyli obchody piętnastych urodzin córki.
Nadszedł czas, aby opuścić Oaxaca. Postanowiliśmy udać się na południe, w kierunku wybrzeża Pacyfiku, ale najpierw musieliśmy przejechać przez góry Sierra Madre del Sur. Zaczęliśmy podróż późnym popołudniem, po 3 godzinach byliśmy w San Jose del Pacífico na wysokości 2468 metrów nad poziomem morza, wspięliśmy się 900 metrów, temperatura spadła o 10ºC. Było tam raczej zimno. Szukaliśmy właściwego miejsca do zaparkowania Baliosa na noc. Nie było to łatwe zadanie, ale nasza cierpliwość została nagrodzona. Właściciel restauracji Puesta del Sol pozwolił nam pozostać na swoim parkingu. Po gorącej czekoladzie w jego restauracji, byliśmy przygotowani na nadchodzącą lodowatą noc.