Otworzyłem boczne drzwi w naszym Jeepie chcąc włożyć plecak z aparatami. „Gdzie jest bagaż?”, powiedziałem do siebie. Szybko sprawdziłem tył samochodu, drzwi bagażnika były uchylone, a wszystkie pudła z rzeczami zniknęły. „O Boże, co my teraz zrobimy?”, usłyszałem Ewę. Pamiętałem, że policjanci siedzieli niedaleko. Pobiegłem tam, aby dać im znać, co się właśnie stało. „Me han robado”, krzyczałem po hiszpańsku, że zostaliśmy okradzeni. Policjanci zaczęli przeszukiwać teren.
Tego dnia rano wymeldowaliśmy się z hotelu i zapakowaliśmy wszystkie nasze pudła z tyłu samochodu. Przejechaliśmy kilka kilometrów, aby zobaczyć Forty Guadalupe i Laredo. Przez kilka ostatnich dni byliśmy w mieście Puebla. Była to mała przerwa w naszej samochodowej podróży po Meksyku Centralnym. Słynny i znany nawet w USA jako święto ludności latynoskiej, Cinco de Mayo czyli 5-ty Maja obchodzony jest, aby upamiętnić zwycięstwo armii meksykańskiej nad siłami francuskimi w bitwie pod Puebla 5 maja 1862 roku. Przed dalszą drogą chcieliśmy odwiedzić miejsce związane z tym historycznym wydarzeniem. Okazało się, że ta okolica to duży teren rekreacyjny, po ostatniej nocy wiele osób pracowało tu przy demontażu ogromnej sceny. Zaparkowaliśmy tam, blisko wejścia do twierdzy Guadelupe.
To miejsce historyczne nie zrobiło na nas żadnego wrażenia, zdecydowaliśmy zatem nie marnować więcej czasu i wróciliśmy do Jeepa. Byliśmy z dala od samochodu nie więcej niż 10 minut, ale to było wystarczająco dużo czasu, aby ktoś ukradł nam dosłownie wszystko, co posiadaliśmy. Miałem nadzieję, że złodzieje są gdzieś blisko. Policjanci, jak przedszkolaki rozłożyli ręce w geście beznadziejności. Czekaliśmy i czekaliśmy, aż coś się wydarzy. Było jasne, że nic nie możemy odzyskać.
Po pewnym czasie uspokoiliśmy się i zaczęliśmy oceniać zakres naszych strat. Zniknęło wszystkie 13 pudeł. Razem z nimi zniknęło absolutnie wszystko, co posiadaliśmy. Zabrano nam kosmetyki, stół kempingowy, kuchenkę, prysznic i całą odzież. Nie mieliśmy niczego. Pozostało nam tylko ubranie, które mieliśmy na sobie. Musiałem znaleźć pozytywną stroną w tym strasznym wydarzeniu. „Słuchaj” - powiedziałem do Ewy, która niemal płakała „nadal mamy aparat fotograficzny i wszystkie zdjęcia, które zrobiliśmy do tej pory. Laptop w tajnym schowku jest nietknięty, mamy też paszporty” kontynuowałem. „Po powrocie do domu możemy wszystko odkupić. Wyobraź sobie gdyby ukradziono nam karty pamięci ze zdjęciami, to byłoby prawdziwe nieszczęście”.
Policja całkowicie zignorowała to wydarzenie. Powiedzieli oni nam, że raport nie jest potrzebny. Dali nam tylko ich numer telefonu, gdybyśmy chcieli sprawdzić stan śledztwa w przyszłości. Opuściliśmy to nieszczęśliwe dla nas miejsce. Przed zachodem słońca musieliśmy kupić takie rzeczy, jak szczotki do zębów, mydło, spodnie, majtki, skarpetki, koszulki itp.
Takie wydarzenia zwykle kończą się w tym miejscu. Rzeczy są skradzione i nic nie można zrobić aby je odzyskać. Dokładnie tak wyglądało to w naszym przypadku, ale po 30 godzinach od kradzieży Mateusz, który był daleko w domu skontaktował się z nami. Zauważył on, że skradziony dzień wcześniej tablet właśnie co pojawił się w intrenecie i widoczna jest jego lokalizacja GPS. My byliśmy wtedy już w pobliżu miasta Meksyk, niedaleko ruin Teotihuacan. Ewa i ja zdecydowaliśmy się jednak pojechać z powrotem do Puebla, „spróbujmy, wiemy, że szanse nasze są znikome, zobaczmy jednak, co się wydarzy” - powiedzieliśmy sobie i ruszyliśmy w drogę.
Tablet transmitował swoją lokalizację na przedmieściach Puebla. W tej wiosce nie było policji, tylko straż cywilna. Odszukaliśmy ich posterunek i wytłumaczyliśmy im całą sytuację, kradzież, tablet itd. Nie chcieli oni nam jednak pomóc. „Musicie udać się do głównej komendy policji w Puebla”, taka była ich odpowiedź. Pojechaliśmy tam zatem i wyjaśniliśmy wszystko od początku. Poprosiliśmy o pomoc policji w celu odwiedzenia miejsca wskazywanego przez GPS. Rozmawialiśmy z co najmniej dziesięcioma osobami. Odpowiedź była zawsze taka sama, „skontaktujemy się z wami później”. My jednak chcieliśmy działać szybko, ale nikt nie był tym zainteresowany. Naciskaliśmy jednak tak bardzo, że urzędnicy policji nie mieli wyboru i musieli spisać raport. Dwie godziny później mieliśmy raport w ręce, ale nadal nikt nie chciał udzielić nam pomocy.
Samotnie wróciliśmy do wioski, gdzie był nasz tablet. Byłem zdesperowany, chciałem coś zrobić. Lokalizacja GPS wskazała na jeden konkretny dom. Była to bardzo biedna okolica. Było już ciemno, w dłoni trzymałem latarkę. Wszystkie domy były za wysokimi murami, lecz dom, którym byłem zainteresowany, miał okna na poziomie ulicy. Zajrzałem do środka. Siedziała tam samotnie nastoletnia dziewczynka, w dłoniach trzymała jakieś elektroniczne urządzenie. Zapukałam do okna i zapytałem ją o pudła. Przestraszyła się i zaczęła nawoływać kogoś, aby przyszedł. Ja też krzyczałem, chciałem żeby przyjechała policja. Po kilku chwilach dziewczyna zaczęła płakać, mówiąc, że nic nie może powiedzieć. Wtedy przybyła straż cywilna, ci sami ludzie z którymi rozmawialiśmy przed kilkoma godzinami. Powiedzieli mi, że dostali telefon z informacją, że ktoś biega po ulicy z pistoletem w ręku. Zgadłem, że chodziło o mnie i tę latarkę, którą miałem przy sobie.
Mając straż cywilną na miejscu, poprosiłem ich aby razem ze mną weszli do domu. Aby uwiarygodnić całą sprawę pokazałem im raport spisany na posterunku. Miałem nadzieję, że w środku znajdę jakiś znak, że nasze skradzione rzeczy tam są, bądź były, może przykrywka od pudła lub parę spodni, może but, cokolwiek, co należało do nas. Funkcjonariusze nie chcieli jednak tego zrobić, ale powiedziano mi, że prawdziwa policja ma przyjechać wkrótce z Puebla. Nagle jednak z piskiem opon zatrzymał się pickup. Trzej pijani mężczyźni wyskoczyli z kabiny. Jak się domyśliłem, musieli oni mieszkać w tym domu. Szybko wywiązała się kłótnia między nimi a strażnikami. Skacząc między sobą wyglądali oni jak małe koguciki na ringu. Trwało to dopóki nie nadjechała policja wtedy rozpoczęły się negocjacje. W tym czasie zauważyłem jednego z pijanych jak wchodził do domu.
Gdy ten mężczyzna wyszedł, policja pozwoliła mi wejść do środka. Dom był w strasznym stanie, nie tylko bardzo biedny, ale także przeraźliwie brudny. Nie było tam podłóg ani mebli, tylko jeden pokój z nagą żarówką zwisającą z sufitu. Brudna odzież była rozrzucona na tłustej, czarnej podłodze. Stary, zniszczony materac leżał w rogu, a brudne garnki stały w jego sąsiedztwie. Rozejrzałem się i zauważyłem, że nastolatka zniknęła, ale nie widziałem żeby wychodziła z domu. Musiała uciec inną drogą. Nie znalazłem w środku żadnego śladu naszych rzeczy i musiałem się wycofać.
Czy podążano za nami gdy opuściliśmy hotel w dniu kradzieży? Jest to możliwe. Czy byłem w niewłaściwym domu, szukając naszych rzeczy? Być może. Czy nasze skradzione rzeczy zostały ukryte przed moim wejściem do domu? Tak mogło być. Jednego mogę być pewien, alarm samochodowy i przyciemnione szyby nie powstrzymują złodziei. Dowiedzieliśmy się też, że nie możemy liczyć na wsparcie ze strony policji w Meksyku. Nie chcą oni spisywać żadnych raportów celowo. Brak raportów oznacza, że nic się nie wydarzyło, a statystyki dotyczące kradzieży są niskie.