Na wyżynach centralnego Meksyku rozkwitało największe miasto na półkuli zachodniej. Ze swą populacją szacowaną na co najmniej sto tysięcy, Teotihuacán było największym w Mezoameryce i jednym z największych na świecie w owym czasie. Ogrom tego miasta uderza od momentu wejścia na Aleję Zmarłych. Jest to przytłaczająca liczbę różnych obiektów. Poza wielkimi piramidami znaleźć można tam bogato zdobione freskami domy elit i tysiące zabudowań dla zwykłych mieszkańców.
Pałac Tepantitla zawiera najsłynniejsze malowidło ścienne w Teotihuacan, nazwano je Raj Tlaloc. Mural przedstawia codzienne życie mieszkańców, którzy śpiewają i bawią się. Płynąca woda nawadnia glebę i pozwala roślinom rosnąć. Pomiędzy wszystkimi postaciami wznoszą się sielankowo motyle. Nie jest to jednak do końca beztroski wizerunek ówczesnego miasta. Wpatrując się w szczegóły, możemy zauważyć tam osoby o różnych kolorach skóry, czerwonym, żółtym i niebieskim, co reprezentować może poszczególne klasy społeczeństwa Teotihuacan. W jednej ze scen trzej gracze prowadzą rytualną grę z niebieskim mężczyzną pośrodku. Inna scena pokazuje ludzi połączonych ze sobą w szeregu. Prawdopodobnie prowadzeni są oni na śmierć.
Trzecią co do wielkości w Teotihuacan jest piramida Pierzastego Węża. Zbocza piramidy ozdobione są kamiennymi głowami dwóch bogów, Pierzastego Węża, czyli Quetzalcoatl i boga deszczu, czyli Tlaloc. Okrągłe okulary łatwo wyróżniają ten ostatniego. W różnych miejscach w pobliżu piramidy archeolodzy odkryli ponad 200 szczątków ludzkich. Są to pochówki ofiarne, najprawdopodobniej związane z poświęceniem świątyni podczas jej budowy.
Nocowaliśmy na kempingu Trailer Park Teotihuacan. Byliśmy tam jedynymi gośćmi wśród kilku pojazdów z europejską rejestracją. Ich właściciele zrobili sobie przerwę w podróży po Amerykach i pojechali prawdopodobnie odwiedzić rodziny w domu. To tu zostawiliśmy naszego zaufanego Baliosa i autobusem pojechaliśmy na dwa dni do miasta Meksyk.