Mała łódź odpływa z Fortune w Nowej Fundlandii do Saint-Pierre o godz. 7 rano. Przyjechałem tam dosłownie cztery godziny wcześniej i omal nie zaspałem drzemiąc w samochodzie. Kupiłem bilet na kilka minut przed odpłynięciem statku, zapakowałem szybko torbę i poszedłem na pokład. Mimo wszystko łódź odpłynęła z opóźnieniem, niestety z mojego powodu. Mój samochód pozostał w Kanadzie, a ja zmierzałem do Francji. Poranek był mglisty. Po upływie 1,5 godziny ujrzałem wreszcie wybrzeże wyspy Saint-Pierre. Słońce przebijające przez mgłę stworzyło niesamowity widok. Skalista wyspa pełna kolorów, piękna i jednocześnie bardzo tajemnicza.
Saint-Pierre i Miquelon to jedyne francuskie terytorium w Ameryce Północnej. Mieszkańcy mówią tam po francusku, lokalną walutą jest euro. Zaraz po przypłynięciu chciałem znaleźć hotel, niemiałem przecież, żadnej rezerwacji. Stolica jest bardzo mały miastem, niewiele jest tu miejsc, gdzie można spędzić noc. Spacerując znalazłem pokój w hotelu Robert. Jak mi powiedziano jest to jeden z najlepszych hoteli tutaj, lecz tak naprawdę nic wyjątkowego tam nie zastałem. Miałem nadzieję na jednodniową podróż na Miquelon, czyli sąsiednią wyspę tego terytorium. Okazało się to jednak niemożliwe, ponieważ załoga łodzi akurat strajkowała. Pragnąłem również wynająć samochód na Saint-Pierre. Wyspa ta jest niewielka, ale dobrze jest być niezależnym i wyjechać poza obręb miasta.
Niestety, to też mi się nie udało. Brak było samochodów jak się dowiedziałem. Ostatecznie podróżowanie na dwóch kółkach, czyli rower, bądź skuter też wchodzi w rachubę. Tu kolejne niepowodzenie po prostu z braku takich wypożyczalni. Utknąłem w mieście na dobre. W informacji turystycznej dowiedziałem się, że mnóstwo jest wraków statków w wodach otaczających Saint-Pierre i Miquelon. Miałem małą nadzieję na nurkowanie. Nie ma niestety żadnego klubu, który by dawał taką możliwość. Tak wyczerpały się wszystkie moje pomysły na atrakcyjne spędzenie czasu w tej zamorskiej prowincji Francji. Pozostało mi tylko spacerowanie po miaście. Mało ciekawe jest spędzanie czasu na ulicach. Głównym założeniem moich podróży offroad jest przecież odwiedzanie miejsc z dala od aglomeracji miejskich.
Saint-Pierre i Miquelon jest niewątpliwie egzotyczną grupą wysp w Ameryce Północnej głównie z powodu francuskiego powiązania. Najbardziej podobały mi się kolorowe domy, które nadają temu miejscu niecodzienny urok. Pastelowe barwy pomagają mieszkańcom utrzymać dobry nastrój, bo przecież słońce świeci tu rzadko.
Dodatkowe zdjęcia z Saint-Pierre i Miquelon w mojej galerii zdjęć podróżniczych.