Z przyjemnością opuściliśmy Vegas. Miasto to zupełnie nie miało charakteru bliskiego naszym wyprawom. W drodze do Arizony zatrzymaliśmy się, aby zobaczyć Tamę Hoovera (Hoover Dam). Niewątpliwie imponująca budowla i dość popularna wśród turystów. Po krótkim czasie byliśmy znów w drodze.
Noc spędziliśmy w pobliżu Catalina w Arizonie. Rozbiliśmy pospiesznie namiot w całkowitej ciemności i szybko poszliśmy spać. W nocy obudziły nas kojoty, które bardzo głośno rozmawiały ze sobą, a gdy wstaliśmy rano okazało się, że wokoło nas są setki nor w ziemi. Nasz namiot ustawiony był na obszarze zamieszkiwanym przez niewielkie gryzonie z rodziny wiewiórkowatych nazywane tu round-tailed ground squirrel. Było ich mnóstwo i podobnie jak pieski preriowe budują one potężne kompleksy nor i podziemnych tuneli.
Sporą część dnia spędziliśmy zwiedzając Biosphere 2, ośrodek naukowy, gdzie w latach 90-tych przeprowadzono niezwykły eksperyment. Grupa naukowców została zamknięta i odizolowana od świata zewnętrznego na dokładnie dwa lata. Były to czasy, gdy badano możliwości wykorzystania zamkniętych baz w kolonizacji kosmosu. Po zakończeniu eksperymentu cały projekt upadł. Obecnie obiekt wykorzystywany jest do badań związanych z ociepleniem klimatu, wpływu człowieka na zewnętrzne środowisko itp.
Wczesnym popołudniem zwiedziliśmy ruiny Wielkiego Domu (Casa Grande) w Coolidge, Arizona. Są to pozostałości budowli wzniesionych przez pierwotnych Indian Pueblo setki lat temu. Nie ma tam zbyt wiele do oglądania, lecz mimo wszystko była to miła przerwa w podróży. Imponująca, wysoka na kilka pięter budowla do dziś pozostaje w wielu aspektach tajemnicza. Lokalne ludy tamtych czasów żyły w osadach takich jak ta i nawadniały pola budując sieć kanałów irygacyjnych. Dalece prawdopodobne są powiązania kulturowe z cywilizacjami Mezoameryki.
Wieczorem dotarliśmy w okolice Phoenix. Nadszedł czas, aby trochę odpocząć.