Zmotoryzowane cuyaco czyli długe czółno zabrało nas w górę rzeki. Przenieśliśmy się do dziewiczego świata lasu zwrotnikowego. Podróż meandrującą rzeką Chagres z bujną roślinnością wzdłuż brzegów była niczym wyprawa odkrywców w nieznane. Zatrzymaliśmy się nad małym strumieniem, aby przejść się do wodospadu. Szliśmy boso naśladując indiańskich przewodników. Nasza nieudolność i ból chodzenia po ostrych skałach w rzece uświadomiły nam, jak daleko współczesny człowiek jest od niegdyś podstawowych elementów przetrwania w lesie.
Emberá tłumaczy się jako „ludzie” i odnosi się do jednego z plemion rdzennej ludności Panamy i Kolumbii. w połowie XX wieku niektóre rodziny migrowały tutaj w poszukiwaniu lepszych terenów do polowań i łowienia ryb, oraz w poszukiwaniu nowej przestrzeni do uprawy ziemi. Gdy w 1984 r. rząd Panamy utworzył Park Narodowy Chagres, rdzenne wioski Indian znalazły się w jego granicach. Park Narodowy nałożył ograniczenia na praktyki rolnicze. Indianie zmuszeni zostali do życia w grupowych społecznościach organizowanych wokół szkół podstawowych, gdzie do dziś nauka jest wyłącznie w języku hiszpańskim. Było to w sprzeczności z ich tradycyjnym, rozproszonym modelem osiedli rodzinnych. Wszystkie narzucone zmiany ograniczyły ich źródła dochodu i środki utrzymania. W 1996 roku, w odpowiedzi na zmiany, społeczności Embera zaczęły przyjmować turystów.
W Emberá Druá, co można przetłumaczyć jako „wioska ludu Embera”, powitano nas muzyką bębnów i fletów. Wioska składa się z jednoizbowych domów na palach z dachami krytymi strzechą i podłogami z kory. W centrum wsi znajduje się teren komunalny, szkoła podstawowa i budka telefoniczna. Te dwie ostatnie oraz znajdujący się na pobliskim wzgórzu kościół ewangelicki zostały zbudowane z nowoczesnych materiałów. Obiekty te są w kontraście z otaczającą je tradycyjną zabudową. W trakcie naszego pobytu pastor był nieobecny, podobno odwiedzał inne wioski.
Podczas całej wizyty towarzyszyła nam grupa mieszkańców. W dni, kiedy przyjeżdżają turyści, kobiety Embera noszą parumas (kolorowe spódniczki). Górna część garderoby często ozdobiona jest monetami ćwierć dolarowymi. Mężczyźni odziani są w taparabo (kolorowe przepaski na biodra) i kolorowe koraliki. Ciała pokryte są nietrwałymi tatuażami jagua. Mieszkańcy wioski traktują turystów z entuzjazmem. Chętnie opowiadali o ich zwyczajach, strukturze społecznej i życiu codziennym. Przed wyjazdem podano nam lunch przygotowany na otwartym ogniu. Zawierał on smażoną lokalną tilapię z bananem, wszystko to zawinięte w liść palmowy.
Wizyta w Embera Drua była bardzo miłym doświadczeniem, głównie dlatego, że ich wioska jest autentyczna. W przeciwieństwie do wielu rdzennych grup na całym świecie, Indianie Emera nie podróżują do fikcyjnej wioski, aby tam tańczyć. Zapraszają oni turystów do siebie i z dumą dzielą się swoją autentyczną kulturą.